30 sierpnia 2016

{Post BEZ hendmejdu} Czemu Hel, jaki Kornik i o co chodzi z tym D-Dayem?!

Zacznę od początku:

1) Czemu Hel?!
Odkąd miałam 2 latka, przez prawie pół swojego życia byłam zabierana przez dziadków na 2 tygodnie wakacji "na Hel" (konkretniej - "do Helu"). Po tym okresie jeszcze parę razy udało mi się tam trafić w ramach "rodzinnego wyjazdu wakacyjnego", ale i to było dawno. Z roku na rok ciągnęło mnie w stronę morza, a zwłaszcza półwyspu coraz mocniej (zwłaszcza po informacji o udostępnieniu "cywilom" dużych terenów wojskowych), aż 4 lata temu powstał konkretny plan wzięcia Kornijki i namiotu i wyruszenia na podbój Cypla. Dodatkowym trafiłam na informację o odbywającym się
w Helu pod koniec sierpnia "D-Day Hel", a dokładnie jego IX edycji, co było kolejnym argumentem "za" do wyjazdu.


2) Jaki Kornik?!

Kornijka - (r.ż.) koleżanka Shadow jeszcze z czasów licealnych. Istota także ręczniedłubiąca, kawopijna, o podobnym do Shadow poziomie postrzelenia umysłowego, co za tym idzie, często spotykana z nią w parze.


3) D-DAY HEL?!

O tym czym jest D-Day Hel możecie sobie przeczytać i poogądać na stronie internetowej (http://www.ddayhel.pl/) lub facebooku (https://www.facebook.com/D-DAY Hel-387969107922578/), co też gorąco polecam. Napiszę tylko,
że trafiłyśmy z Kornijkiem na IX edycję i żałujemy bardzo, że straciłyśmy te wcześniejsze.


4) I jak to się niby ma do mikroczołgów?

Prosto. Będąc na X edycji D-Day Hel (nasz drugi wyjazd z Kornijką), patrzyłyśmy "z zewnątrz" na ogrom pracy wykonanej przez organizatorów i rekonstruktorów oraz ich zaangażowanie w całe przedsięwzięcie. Oczywiście było to niejako doceniane przez biernych uczestników - obserwatorów (przychodzili, interesowali się, zagadywali, pytali, klaskali na zakończenie inscenizacji), ale niestety często widać było niedocenianie tej pracy (pomijając już niemiłe komentarze pod adresem organizatorów i rekonstruktorów, nieprzestrzeganie próśb o niedotykanie sprzętu,
nie wsiadania na pojazdy, przekraczanie taśm zabezpieczających bez pozwolenia). Wzięłyśmy też pod uwagę satysfakcję jaką może być możliwość zorganizowania i wzięcia udziału w tak dużym tego typu przedsięwzięciu, zgodnie z własnym hobby. Przemyślałyśmy i doszłyśmy do wniosku, że chciałybyśmy jakoś podziękować "ludziom, którym się chce". I tu - jako jedyna rzecz która przyszła na myśl - wkroczył prototyp mikroczołgu z Kostki Shadow. Niestety był tylko jeden, a ludzie biorący udział należeli do wielu różnych grup z różnych zakątków Polski (a nawet z poza), więc powstał plan wykonania większej liczby na następny wyjazd.
W wyniku losowych wydarzeń powstało "tylko" 16 sztuk mikroczołgów. O tym jak na miejscu "tylko" przerodziło się w "aż", nie będę wspominać. Mimo wielkich chęci na początku wyjazdu, nie wszystkie mikroczołgi zostały przez nas rozdane ("mamy słabego social skill'a", cytując Kornijkę).


Na zakończenie, polecam choć raz odwiedzenie Helu, nie tylko dla cudownej plaży z różną grubością piasku, w zależności od wejścia, ale także dla muzeów, bunkrów, lasów i między innymi takich cudownych widoków:







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz